Beaute Pacifique – duet ze sklepu Topestetic
Przed końcem roku, w sumie to jeszcze przed świętami postanowiłam zrobić zakupy w Topestetic, że by na nowy rok zaopatrzyć się w jakąś kosmetyczną nowość. Jednak jak to u mnie bywa wygrała ciekawość i w Nowy Rok wkraczam już moją opinią na temat duetu pielęgnacyjnego Beaute Pacifique.
Beaute Pacifique to marka duńskich kosmetyków, z którymi spotykam się po raz pierwszy, a jak wiecie z mojego bloga uwielbiam wszelkie nowości kosmetyczne, a zwłaszcza wszelkiego rodzaju kremy do twarzy. Dlatego wobec tego duetu nie mogłam przejść obojętnie i szybko znalazł się w moim domu.
SERUM PARADOXE
W składzie znajdziemy:
Skwalan – olejek, który jest naturalnym składnikiem ludzkiego sebum, szybko wnika w skórę, jest składnikiem spoiwa międzykomórkowego zapewnia prawidłowe nawodnienie skóry, nadaje skórze miękkość i elastyczność, posiada również właściwości kojące i gojące podrażnienia
Vitis Vinafera Grape Seed Oil – wyciąg z nasion wyselekcjonowanej odmiany winogron chilijskich
Tocopheryl Acetate – witamina E, działanie silnie antyoksydacyjne, przeciwzmarszczkowe i odżywcze, wzmacniające i ochronne
Tocopherol – witamina E, działanie antyoksydacyjne, wzmacnia naczynia krwionośne, poprawia ukrwienie skóry, przyspiesza regenerację naskórka
Serum zamknięte jest w szklanej buteleczce o pojemności 30 ml. Jest ona bardzo elegancka i na mojej kosmetycznej półce wygląda naprawdę zjawiskowo. Mąż w pierwszej chwili pomyślał, że to nowy flakonik perfum, u mnie też opakowanie wywołało takie skojarzenia. Kosmetyk dozujemy z a pomocą pipety. Ma formę oleistą, bezbarwny kolor i delikatny świeży zapach. Bardzo szybko się wchłania i na szczęście nie pozostawia na skórze tłustej i lepkiej warstwy. Serum jest bardzo wydajne, zaledwie dwie kropelki wystarczą na pokrycie całej twarzy. Także w przeliczeniu na okres użytkowania, cenowo wypada całkiem przyzwoicie.
Moja skóra wymaga już dodatkowego wsparcia przeciwzmarszczkowego. W tym roku skończyłam 30 lat, mam skórę bardzo suchą i podatną na wszelkiego rodzaju podrażnienia i zaczerwienienia. Mam wrażenie, że przez takie skłonności szybciej się starzeje i zmarszczki są bardziej widoczne niż u posiadaczek innego rodzaju cery. Dlatego postanowiłam zainwestować w porządne serum, które odżywi i ukoi moją skórę twarzy. Wybierając Serum Paradoxe trafiłam w 10. Moja skóra stała się gładka i rozświetlona. Bezpośrednio po aplikacji staje się ona przyjemnie gładka i aksamitna w dotyku. Po kilkunastu dniach jest wyraźnie rozświetlona i ukojona, bowiem zniknęły zaczerwienienia i podrażnienia, które nękają mnie w okresie zimy. Moja twarz jest nawilżona i miękka w dotyku. Kropelkę serum możemy dodać również do podkładu, żeby przedłużyć trwałość naszego makijażu. Miałam już różne sera do twarzy, które dobrze się u mnie sprawdzały, ale tutaj śmiało mogę powiedzieć o efekcie WOW ! Serum jest warte każdej złotówki.
PARADOXE – krem przeciwzmarszczkowy
Nie będę się rozpisywać o składzie, bo nie chcę Was zanudzić. Skupię się na kluczowych składnikach kremu, a znajdziemy wśród nich: olej z nasion winogron, sproszkowany miąższ liści aloesu, skwalan, gliceryna, wyciąg z ostropestu plamistego, wyciąg z przywrotnika pospolitego, wyciąg ze skrzypu polnego, wyciąg nasion soi, wyciąg z nasion pszenicy, wyciąg z lucerny, wyciąg z nasion rzodkwi, lecytyna, hydrolizowany kolagen, olej z orzechów arachidowych, wyciąg z korzeni lukrecji gładkiej, wiatmina E, witamina A
Skład jak czytacie jest bardzo bogaty i urozmaicony. Przede wszystkim zawiera składniki przeciwstarzeniowe takie jak: procjanidyn oraz resveratol. Dzięki takiemu składowi krem opóźnia procesy starzenia i zapobiega degradacji komórek skóry.
Krem zamknięty jest w szklanym słoiczku o pojemności 50 ml. Podobnie jak w przypadku serum opakowanie jest bardzo eleganckie. Warto też wspomnieć o dwóch może nie kluczowych ale dla mnie bardzo istotnych detalach, które ułatwiają i uprzyjemniają użytkowanie. Mam na myśli tutaj dołączona do kremu szpatułkę, która ułatwia nam nabieranie kosmetyku, ale również zabezpiecza przed przedostaniem się bakterii ze skóry bezpośrednio do słoiczka podczas nabierania kremu na palec. Kolejnym fajnym rozwiązaniem jest plastikowa przykrywka, która zabezpiecza rozmazywanie się kremu po gwincie opakowania. Krem ma lekką konsystencję i delikatny brzoskwiniowy kolor. Zdziwił mnie trochę jego zapach, bo moje skojarzenie jest jednoznaczne, dla mnie pachnie identycznie jak szampon Nizoral. Po nałożeniu aromat przez chwile pozostaje na skórze, ale jak dla mnie nie drażni zbytnio nosa. Mimo delikatnej konsystencji po zetknięciu ze skórą wydaje się być bardzo treściwy. Wchłania się niemalże natychmiast. Nie pozostawia uczucia lepkości ani tłustego filmu. Od razu po nałożeniu skóra staje się przyjemnie miękka w dotyku. Po kilku dniach można zauważyć zdecydowaną poprawę jej napięcia i redukcję zaczerwienień. Jeżeli chodzi o redukcję zmarszczek już istniejących to jeszcze nie zauważyłam znacznej poprawy. Mam nadzieję, że przy dłuższym stosowaniu zauważę jakieś większe efekty. Jednakże na tym etapie to co uzyskałam w pełni mnie satysfakcjonuje.
Słowem podsumowania jeżeli jeszcze nie mieliście okazji poznać tej marki kosmetycznej to zdecydowanie polecam Beaute Pacifique. Serum daje natychmiastowy efekt i jest moim osobistym hitem, a w połączeniu z kremem otrzymujemy duet idealny 🙂 Zakupy w Topestetic jak zwykle należą do udanych.